Bonda i Mróz, ulubione lektury ostatnio :)

Moi ostatnio ulubieni autorzy sprawili niespodziankę, ukazując się na IG jako para. Zmotywowało mnie to do podzielenia się z Wami moimi odczuciami po lekturze kilku książek.Kolejność zupełnie przypadkowa, nawet już nie pamiętam, którą przeczytałam pierwszą :D
Może zaczniemy od Huberta Meyera, dla niewtajemniczonych- Trylogia Katarzyny Bondy, w skład której wchodzą: Sprawa Niny Frank, Tylko martwi nie kłamią, Florystka. Dosłownie wciągnęłam jak na przekąskę i chciałam więcej. Na całe szczęście dla mojego portfela, trafiłam tę trylogię w pakiecie w bardzo dobrej cenie, podczas tych cudnych dni w Empiku, gdy można wyszarpać więcej za mniej :))

Hubert Meyer jest psychologiem i detektywem, profiluje nieznanych sprawców przestępstw. Potrafi ze strzępków dowodów i faktów stworzyć profil sprawcy, którego nikt inny nie potrafi wskazać. Wzywany, gdy nie ma innych możliwości odnalezienia sprawcy zbrodni. Niedoceniany, wykpiwany, omylny. W końcu nie myli się ten, kto nic nie robi, prawda?
Nie mam w tej chwili całej trylogii w domu, pożyczyłam koleżance, której tak opowiadałam z podnieceniem o nich, że od razu wzięła dwie części. Mam nadzieję, że zaraz zgłosi się po trzecią. Florystka jest niesamowita, niejednoznaczna, sprawca ukrywa się tak dobrze, że sama nie byłam pewna, kto jest mordercą?... Tytułowa florystka wciągnęła mnie w świat kwiatów, zupełnie wcześniej nie wiedziałam, że żonkile zatrują inne kwiaty w kompozycji, "Te kwiaty to straszni egoiści".  Kwiatem całej książki jednak jest amarylis. Piękny, odnawiający się z cebulki. Unikatowy.
Wiele wątków przeplata się przypominając, co zresztą umieściła autorka na początku: "to, co nieprzepracowane, wraca do nas w postaci Przeznaczenia"(C.G.Jung). Wiele naszych życiowych wyborów pociąga za sobą niechciane konsekwencje, a tragedie doprowadzają nas na skraj szaleństwa i przybliżają niebezpiecznie do odebrania sobie życia. Polecam na szybką lekturę, na taką "Poczekajkę" przed prawdziwą ucztą, jaką stanowi seria z Saszą Załuską.

Sasza jest również profilerką, wykształconą w Anglii u najlepszych profesorów, wraca do Polski po latach i bardzo szybko otrzymuje zlecenie rozwikłania sprawy nie do rozwiązania. Historia bardzo sprawnie przeplata się z prawdziwymi zdarzeniami, w Pochłaniaczu z Trójmiasta, w Okularniku jesteśmy na Podlasiu, Lampiony rzucają ją do Łodzi, a Czerwony Pająk zatacza koło w swej pajęczynie i doprowadza nas do samego początku... Trzeba czytać uważnie. Postacie zmieniają się, czasem musiałam się cofać, gdy czytałam zbyt pobieżnie. Uwielbiam takie tomiska, duużo czytania i to dobrego czytania. Nie jesteśmy w tej serii oderwani od świata, autorka wplata umiejętnie zdarzenia prawdziwe tak, że ja czułam się, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę. A że życie nie jest różowe tylko czasem daje nam łyżkę dziegciu, główna bohaterka ma swoje własne problemy, które ciągną ją w bagno, z którego bardzo ciężko wyjść i pogodzić z pracą i byciem matką. Życiowe, mega prawdziwe, wymagające skupienia.
     W przypadku Remigiusza Mroza, przygodę rozpoczęłam chyba z Behawiorystą, oj, to dobra, samodzielna książka, choć do adaptacji raczej na horror. Po niej zjadłam Forsta. Po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów wydałam za dużo na resztę, bo po prostu musiałam je mieć, przeczytać i postawić na półkę :)

Dużo więcej wiem o górach. Zdecydowanie więcej wiem o historii, która się z nami wszystkimi przeplata i która nas boli, nie pozwala swobodnie się rozwijać i iść do przodu. Wiktor Forst nie jest łatwym człowiekiem, lecz dąży do rozwiązania sprawy. Jednak tropy pokazujące się zdają się utrudniać sprawę, a ludzie w toku śledztwa na pewno nie chcą pomóc w jego rozwiązaniu. Zawiść w człowieku, przekazywana z pokolenia na pokolenie, rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Jesteśmy chyba z natury źli, a na pewno są bodźce, które wyzwolą w nas zło, którego nawet nie jesteśmy świadomi. Wszystko się plącze, sprawy wydają się układać tragicznie źle. Pierwotnie trylogia, rozrosła się do pięciu tomów. Dobra. Do obowiązkowego przeczytania. Jedno, co mnie zirytowało(wiem, że się czepiam), to błąd w Zerwie, pewna postać(nie będę zdradzać, żeby nie spojlerować) w jednej scenie pojawia się w garniturze, a w kolejnej odsłonie tej samej sceny wkłada ręce do kieszeni dżinsów...Pisałam na Insta do autora, niestety bez rezultatu :)
Mega, ale to mega wkurzyła mnie Nieodnaleziona. Już dawno nie przeczytałam książki, która tak by mnie zaskoczyła w zakończeniu. Zaginięcie narzeczonej w tragicznych okolicznościach, gdy noc miała być tak piękna. Ja wiem, że w życiu tak jest, szaro i do dupy, a może za bardzo oczekuję zakończenia na miarę Kopciuszka...Dla każdego, kto chce przeżyć What a f***?!?

Na półce czeka jeszcze na mnie Hasztag :) 

Życzę przyjemnej lektury, sobie i Wam:)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świąteczny spacer z kuzynką :)

Wesołych Świąt :)

Nowe zabawy :)