Moje przeboje z przewodem pokarmowym postawiły mnie przed ścianą. Sytuacja pod tytułem "Błagam nie teraz" już przestała być śmieszna, rzeczywistość przerosła moje oczekiwania... to było straszne, pierwszy raz zaczęłam szukać rozwiązań w internecie. Trafiłam na dyskusję, której uczestniczka skontaktowała się ze mną, opowiadając mi swoją historię, a ja miałam wrażenie, że mówi o mnie!!! Wszystko, od początku do końca powielało moje przejścia. Sama "przygodę" z lekarzami zaczęłam od dziwnej egzemy na ręce. Lekarze kazali smarować skutek, zamiast szukać przyczyny. "Dzięki" temu marsz alergiczny rozhuśtał się na dobre i na tą chwilę mam kolekcję, która mnie uczula i to bardzo. Z pokarmowych- ziemniaki, seler i mąka pszenna. Ziemniaki i seler odrzuciłam bez większego problemu, ale z mąką oszukiwałam się jeszcze do poniedziałku. Dał mi on jednak tak popalić, że uznałam, że czas na radykalną zmianę. Zobaczymy, jak mi pójdzie, jestem drugi dzień całkowicie bez mąki...
Teraz, kiedy opadł już kurz po wielkiej zadymie, mogę podzielić się doświadczeniem o produkcji własnego syropu z aronii. Zebrana w koszmarnym słońcu, wymagała wykorzystania do wzniosłych celów 😁. Nie chciałam, aby pot i łzy od słońca poszły na marne! Oczywiście przepisów zaczęłam szukać dopiero w domu, stojąc nad miską pełną zerwanej aronii. Dzięki temu dowiedziałam się, że jestem ..., to znaczy gapa jestem, bo do dobrego syropu warto dodać liście wiśni. Klops, myślę sobie, skoro już jestem w domu robię bez. Będę pionierem syropu bez liści wiśni. Litr wody na 2 kg aronii zagotowałam, pyrkało 20 minut. Do tego momentu, a nawet do następnego ranka, wszystko szło dobrze. Schody się zaczęły, gdy do odcedzonego soku dodałam cukier i sok z cytryny i nastawiłam do zagotowania. Wówczas okazało się, że muszę gdzieś natychmiast pojechać, zrobić jeszcze parę rzeczy na komputerze, do którego natychmiast usiadłam, zapominając o Bożym świecie. Dopiero skwierczenie i widok wypływającego wrząceg...
Czasami oglądanie naszego zwierzyńca zastępuje najlepszy film. Ich wygibasy są niemożliwe, a czasem nawet zastanawiam się, czy Oksy nie jest z gumy :P Nasz kot, nasz król, jest cudnym prztulasiem, pomijając kwestie czesania jego burzy kłaków. Wówczas zmienia się w Hulka :D Syn nie może zrozumieć, dlaczego po każdej akcji czesania daję kotu nagrodę, chociaż zachowuje się karygodnie. Ale kotecek już sam tego oczekuje, a ja nie potrafię mu odmówić. Z jednej strony po prostu boję się, że jak mu nie dam, to zacznie mi robić na złość, a wiem, co koty potrafią...niejeden raz słyszałam o kocich złośliwcach. A ja wolę ćwiczyć dyplomację i politycznie go podchodzić. Dla mnie najfajniejsza definicja dyplomacji wystąpiła w filmie Ciacho- tak, w tym krytykowanym, który jest dla mnie odskocznią od smutków, uwielbiam te teksty, a ten o dyplomacji śmieszy każdego. Tu niestety nie napiszę tej definicji, cenzura nie przepuści ;P Zainteresowanych zapraszam do obejrzenia. Oksymoron zrobił sie troch...
Komentarze
Prześlij komentarz